ClientEarth
1 grudnia 2021
Liczby mówią same za siebie – od kilku lat możliwość samodzielnego wytwarzania energii elektrycznej cieszy się w Polsce niesłabnącym zainteresowaniem. Branża mikroinstalacji prosumenckich rośnie w rekordowym tempie. Dlatego trudno zrozumieć ostatnie działania rządu, który proponuje szereg zmian niekorzystnych dla dalszego rozwoju instalacji prosumenckich. O tym, czy na początku przyszłego roku czeka nas rewolucja w sposobie rozliczania prosumentów zadecyduje w najbliższych dniach Sejm.
W ostatnim tygodniu października Sejm uchwalił nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii. Decyzja w tej kwestii zapadła przewagą zaledwie kilku głosów, co doskonale pokazuje skrajne emocje towarzyszące pracom nad zmianą przepisów w sprawie prosumentów. Ich dalszy ciąg miał miejsce w Senacie, gdzie zgłoszono wniosek o odrzucenie ustawy przyjętej przez Sejm oraz wniesiono nową propozycję w formie inicjatywy senackiej.
Jeśli obradujący w tym tygodniu Sejm uchyli wniosek Senatu, model rozliczania prosumentów w najbliższym czasie może ulec zdecydowanej zmianie, a miejsce obecnego systemu net-meteringu zajmie mechanizm net-billingu. Zakłada on osobne rozliczanie energii elektrycznej wprowadzonej i pobranej z sieci przez prosumenta na podstawie jej wartości. Kluczowe znaczenie mają jednak szczegóły – prosument będzie sprzedawał nadwyżki wytworzonej energii po cenach hurtowych (netto), a kupował po cenach detalicznych (brutto), które uwzględniają wszystkie opłaty. Takie rozwiązanie stawia pod znakiem zapytanie opłacalność samej instalacji oraz najpewniej znacząco wydłuży okres zwrotu z inwestycji w mikroinstalację.
Niestety, w dyskusji nad tą zmianą skupiono się wyłącznie na terminie wejścia w życie nowych rozwiązań. Całkowicie pominięto kwestię kształtu proponowanych regulacji, a to właśnie one budzą najwięcej obaw i wątpliwości. Rząd pozostaje głuchy na argumenty zaniepokojonych przedstawicieli branży instalacji prosumenckich, samorządów oraz organizacji pozarządowych, które wskazują na szereg uchybień i niejasności.
Niepokój budzi chaos oraz tempo prac Sejmu nad kolejnymi projektami nowelizacji. Pierwszą próbę zmiany modelu rozliczania prosumentów zawierał projekt nowelizacji przedstawiony przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w lipcu tego roku. Proponowane w nim rozwiązania spotkały się jednak z ostrą krytyką sektora, samorządów oraz organizacji pozarządowych. Do dziś nie rozpatrzono ponad 1200 uwag zgłoszonych w ramach konsultacji publicznych, a sam projekt trafił do resortowej zamrażarki.
Kolejne dwa projekty zgłoszono formie poselskiej inicjatywy ustawodawczej. Projekty poselskie nie przechodzą procesu uzgodnień międzyresortowych, konsultacji publicznych, ani nie podlegają procedurze Oceny Skutków Regulacji (OSR). Tymczasem pominięcie analizy kosztów i korzyści skutków wprowadzenia net-billingu oraz przyjętych terminów wdrożenia zmienionych przepisów powoduje, że nie znamy ich dokładnego wpływu na dalszy rozwój energetyki rozproszonej w Polsce oraz realizację celów wynikających z unijnej polityki energetyczno-klimatycznej. Sytuację pogarsza niepewność co do opłacalności inwestycji w mikroinstalację OZE w systemie net-billingu. W tym wypadku również nie przedstawiono żadnych wyliczeń.
Pośpiech we wprowadzaniu nowych regulacji tłumaczony jest przeciążeniem sieci elektroenergetycznych, za które mają być odpowiedzialni prosumenci. Trudno odnieść się do tego argumentu, skoro nie poparto go żadnymi danymi. Nie mamy nawet pewności, czy proponowane zmiany przyczynią się do rozwiązania tego problemu. Inicjując program “Mój Prąd” polskie władze musiały przecież zdawać sobie sprawę z konieczności modernizacji przestarzałego systemu sieci energetycznych. Temat pojawiał się w dyskusji publicznej od wielu lat, jednak do dziś nikt nie przedstawił konkretnych propozycji naprawczych. Konsekwencje wieloletnich zaniedbań rządu i spółek dystrybucyjnych poniosą prosumenci. A na to nie można się zgodzić.
Dyskutowane rozwiązanie jest naprawdę istotne dla dużej grupy Polek i Polaków chcących inwestować we własne źródła energii elektrycznej. Z danych przekazanych przez Agencję Rynku Energii wynika, że pod koniec września liczba prosumentów, których inwestycje bazują niemal w 100 procentach na fotowoltaice, przekroczyła w Polsce 700 tys. Obecnie w krajowym sektorze mikroinstalacji prosumenckich znajduje zatrudnienie ponad 91 tys. osób, co stawia nas w europejskiej czołówce.
Warto porównać tę liczbę z danymi sprzed 5 lat, kiedy mieliśmy w Polsce zaledwie 6,5 tys. mikroinstalacji prosumenckich. Rosnące koszty energii elektrycznej oraz konkurencyjne ceny mikroinstalacji bez wątpienia mają wpływ na dynamikę rozwoju sektora. Jednak za równie istotny czynnik należy uznać korzystny model rozliczania prosumentów w formie opustów, który zachęca do inwestowania we własne mikroelektrownie. To jeden z największych sukcesów obecnego rządu. Dlatego trudno zrozumieć pochopną i nieprzemyślaną decyzję o jego zmianie.
Energetyka prosumencka jest skutecznym narzędziem przeciwdziałania negatywnym skutkom rosnących cen energii. Może ona stanowić narzędzie wsparcia odbiorców wrażliwych, a jednocześnie pomóc w realizacji unijnych celów klimatycznych w zakresie energii odnawialnej. Konieczna jest jednak dyskusja nad nowym kształtem modelu rozliczania prosumentów, zaś zmiana regulacji powinna zostać poprzedzona pogłębionymi konsultacjami ze stroną społeczną oraz przedstawicielami sektora, a także dokładną analizą kosztów i korzyści proponowanych rozwiązań.
Istnieje ryzyko, że animozje pomiędzy partią rządzącą a opozycją wezmą górę nad interesem prosumentów i Sejm zadecyduje o dalszym procedowaniu szkodliwych zmian w systemie opustów. Tymczasem zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z obecnie proponowanych zmian. Warto zrobić krok w tył i podjąć się wypracowania optymalnych regulacji, szczególnie, że jest na to czas do końca 2023 r.
Autorką komentarza jest Anna Frączyk, analityczka prawna w ClientEarth Prawnicy dla Ziemi